Mądra miłość
Gdzie jest ta cienka granica, między byciem zaangażowanym w związek, a zatraceniem się w związku?
Szukając odpowiedzi na to pytanie, myślę, że trzeba wyjść od tego, czym jest zaangażowanie się w związek, a czym uzależnienie się od naszego partnera, zatracenie, czy całkowite oparcie się na nim.
Myślę, że ludzie, którzy są zaangażowani w swoją relację po prostu się nią cieszą. Im się chce angażować, więc to po prostu robią. Pojawiające się problemy rozwiązują na bieżąco, nie szukają w życiu, czy to swoim własnym, czy wspólnym zbędnych dramatów. Katarzyna Grochola w jednym z wywiadów powiedziała, że w dojrzałym wieku ludzie po prostu przestają przejmować się pierdołami. Nie walczą o to, by mieć rację. Prowadząca wywiad przytoczyła z kolei słowa Urszuli Dudziak, która powiedziała: „Wolę być szczęśliwa, niż mieć rację.’’ Wiadomo, że żadna z nich nie chciała powiedzieć tego, że dla miłości warto dać sobie wejść na głowę. Chodzi o to, by zdobyć umiejętność odpuszczania. Wtedy jest po prostu łatwiej, żyje się spokojniej. Ja póki co się tego uczę. 😉
Zaangażowany związek to relacja dwóch osób, które mają poukładane swoje własne sprawy, albo pracują nad tym, by być szczęśliwymi sami ze sobą. To relacja otwarta na stanowisko drugiej strony, to relacja słuchająca, nieoceniająca. Pytam po to, by usłyszeć zdanie, czy intencję drugiej osoby, a nie po to, by tylko przedstawić swój (oczywiście lepszy, słuszny) punkt widzenia. Ludzie, którzy ze sobą rozmawiają, są zaangażowani w tę relację. Rozmowa to nie wzajemne odpytywanie „a gdzie byłaś, z kim, co robiłaś”, ale słuchanie, próba zrozumienia drugiego człowieka. To w końcu zerwanie z nawykiem powielania utartych schematów. To robienie tego, co nam służy, a nie tego, co dobrze wygląda w oczach innych. A przecież wiemy, że wcale nie jest to proste. Katarzyna Miller w jednej ze swych książek napisała, że zawsze trudno jest być innym. My dopowiemy, że warto. Bo bycie innym oznacza bycie sobą. Nikt nie jest dokładnie taki, jak ty. I nikt nie jest taki, jak Wy.
Czym zatem jest zatracenie się w związku? To właściwie odwrotność tego, co napisałam wyżej. Zatracenie się w związku to uzależnienie swoich emocji, nastroju, planów, marzeń, pieniędzy od partnera. To nieumiejętność cieszenia się życiem, kiedy nasz partner ma gorszy moment. To podejmowanie wyrzeczeń, których często nawet partner od nas nie oczekuje, w imię miłości. To rezygnowanie ze swych marzeń, pasji, ambicji, znajomych, tylko pop to, by było dobrze, albo po to, by tę miłość utrzymać. Tylko wtedy chyba trzeba zadać sobie pytanie, po co właściwie to robię? Dlatego, że boję się samotności, bo lepiej być już z nim, niż sama, a może po prostu ja nigdy nie nauczyłam się tego, jak dobrze czuć się we własnym towarzystwie? Może obawiam się, że sama sobie nie poradzę, nie utrzymam się? Cokolwiek mną kieruje, pewne jest to, że nie jest zdrowa miłość, to relacja ukierunkowana na odnoszenie profitów. Jest nam ze sobą źle, ale razem jest bezpieczniej.
Myślę, że mądra miłość to taka, gdzie potrafimy znaleźć ten złoty środek i faktycznie wcielić go w nasze wspólne życie. Ktoś powie, że Ameryki nie odkryłam, ale jeśli się zastanowimy nad naszym zachowaniem, związkiem, jeśli przyjrzymy się relacjom innych bliskich nam osób, możemy niekiedy dostrzec symptomy zatracenia się.
Mądra miłość, bo tak nazwę na potrzeby tego artykułu tę zdrową, świadomą relację, nie przegina w żadną stronę. To nie jest obojętność na drugą osobę, ale jednocześnie nie jest to kurczowe trzymanie się za ręce. W prawdziwej miłości jest miejsce na wolność i niezależność. Na wyrażanie siebie, swoich potrzeb, na stawianie granic i wymaganie, by były one respektowane. To szacunek do drugiej osoby, i wreszcie, to otwartość. Otwarty umysł to podstawa świadomości. Nie da się budować świadomej relacji, nie budując świadomego siebie.
To praca, wędrówka. Kiedy my się rozwijamy, ewoluuje także nasz związek.