Troska o siebie
„Wierzę, że każdy może znaleźć jakiś cel, dla którego warto żyć. Jestem przekonana, że wkraczamy na drogę prowadzącą do znalezienia tego celu, kiedy zaczynamy troszczyć się o siebie. Wtedy zaczynamy współpracować z Bogiem. Otwieramy się na dobro i bogactwo, które istnieje w nas i poza nami.”
„Zwrot troszczenie się o siebie jest często nadużywany. Słyszałam niejeden raz, jak używa się go na określenie tego, co jest w istocie kontrolowaniem innych, czy narzucaniem swojej woli. (…)
Troszczenie się o siebie jest dla mnie postawą, którą da się streścić słowami: odpowiadam za siebie. Sama przed sobą odpowiadam za to, czy żyję swoim życiem, czy nie. Na mnie spoczywa obowiązek zadbania o swoje duchowe, uczuciowe, fizyczne i finansowe potrzeby. Moim obowiązkiem jest zatroszczenie się o mój dobrobyt. Tylko ja odpowiadam za rozwiązywanie swoich problemów i za to, czy nauczę się żyć z tymi, których rozwiązać się nie da. Ponoszę odpowiedzialność za swoje decyzje. Ponoszę odpowiedzialność za to, co co biorę i za to, co daję. Na mnie spoczywa odpowiedzialność za wytyczenie sobie celu w życiu i osiągnięcie go. Tylko ode mnie zależy, czy cieszę się życiem i czy znajduję przyjemność w tym, co robię. Jestem odpowiedzialna za wybór obiektu swojej miłości i za sposób, w jaki wyrażam swoje uczucie. Jestem odpowiedzialna za to, co robię innym i dla innych, a także za to, co pozwalam im robić sobie i dla siebie. Odpowiadam za swoje pragnienia. Całe moje jestestwo jest ważne. Ważny jest każdy aspekt mojego ja. Coś dla siebie znaczę. Liczę się. Mogę zaufać swoim uczuciom. Myślę prawidłowo. Potrafię właściwie ocenić swoje potrzeby i pragnienia. NIe zasługuję na to, aby mnie źle traktowano i poniewierano i nie będę tego tolerować. Mam swoje prawa i jest moim obowiązkiem dopilnować, aby były szanowane i przestrzegane. Decyzje, które podejmuję, i sposób, w jaki postępuję, odzwierciedlają moje wysokie poczucie wartości własnej. Podejmując jakiekolwiek decyzje, biorę pod uwagę obowiązki, jakie mam względem siebie.”
Troszczyć się o siebie to przede wszystkim zauważyć siebie. Tak, ja jestem ważna. To, co czuję jest ważne. Ja naprawdę biorę odpowiedzialność za swoje życie. Jak zatem chcę żyć? Jakim chcę być człowiekiem? Co chcę wziąć od życia? Jaką chcę być kobietą, mamą, żoną, córką, siostrą? Co chcę od siebie dać? Jak będę o siebie dbała?
To jest proces. Trzeba się najpierw „zaobserwować”, zrobić krok wstecz, by móc pójść naprzód. To zaglądanie w przeszłość może być rzecz jasna czasem trudne, bolesne. Nie chodzi o to, żeby w tym ugrzęznąć, ale o to, by zrozumieć, wyciągnąć wnioski. Dbać o siebie to znać siebie. To świadomie wybierać. Nie trzeba „załapywać” się na wszystko, co przyniesie życie. Mamy wybór.
„Dawanie sobie tego, czego potrzebujemy, nie jest trudne. Jestem pewna, że możemy się tego szybko nauczyć. Zasada jest prosta – w każdej sytuacji oderwij się na chwilę od tego, co cię zajmuje i spytaj: „Co powinienem zrobić, aby zatroszczyć się o siebie? Potem powinniśmy się wsłuchać w głos swojej duszy i posłuchać siły większej od nas. Musimy odnosić się z szacunkiem do tego, co wówczas usłyszymy. (…) Słuchajmy tego, co nasza jaźń mówi nam o naszych potrzebach.”
Dbania o siebie można i trzeba się nauczyć. Kto czytał moje wcześniejsze teksty pewnie kojarzy, że często podkreślam, że im więcej spokoju, akceptacji, szacunku jest w nas do siebie samych, tym więcej mamy ich dla innych. Jeśli chcesz być, (a każdy chce), szczęśliwą, uśmiechniętą mamą, spełnioną partnerką, promienną żoną, to najpierw musisz zadbać sama o siebie. Musisz dać sobie właśnie to, czego ci potrzeba, byś mogła dawać to dobro i światło innym. Czasem zdarza nam się powiedzieć do kogoś: Ale ty promiennie wyglądasz. Właśnie o to chodzi, uśmiech mamy wypisany na twarzy. Oczy są zwierciadłem duszy i ten wewnętrzny blask po prostu się uzewnętrznia, staje się widoczny dla innych.
W książce Carli Naumberg zatytułowanej „Jak nie krzyczeć na własne dziecko?” autorka radzi, by sztukę dbania o siebie trenować wtedy, kiedy jest dobrze. Czyli wtedy, kiedy nie jesteśmy zdenerwowane, spóźnione (co oznacza zdenerwowanie), głodne, pokłócone z mężem (co znowu oznacza poirytowanie), czyli wtedy, kiedy najprościej mówiąc jest nam dobrze (albo przynajmniej względnie dobrze). Agnieszka Maciąg często też podkreśla, że gdy ćwiczymy inne niż dotychczas myślenie, reagowanie, działanie, tworzą się nowe połączenia nerwowe, nowe szlaki myślowe, przez co zaczynamy myśleć, czuć, mówić, reagować, po prostu żyć – inaczej. Podobnie zresztą działa siła nawyku, o której potędze napisano wiele poradników rozwojowych. Kiedy już znajdziemy się w sytuacji stresowej, powinnyśmy mieć jakieś gotowe, sprawdzone patenty, które pozwolą nam się zatrzymać, odciąć na chwilę od rzeczywistości. Zatrzymując się, przerywamy tę pętlę, to nakręcanie się. Dla przykładu mogę podać to, co mi pomaga „wyjść” na moment z tego, co się dzieje – biorę swój ulubiony olejek eteryczny i zaczynam skupiać się na jego zapachu, (nie zawsze jest czas i możliwość, żeby skorzystać z dyfuzora, więc po prostu odkręcam buteleczkę, czy rozlewam kilka kropli na nadgarstek), włączam relaksującą piosenkę, mantrę, czy po prostu muzykę klasyczną, albo skupiam się na oddychaniu. Kiedy się denerwujemy zaczynamy oddychać szybko, nasz oddech staje się płytki. Kilka głębokich wdechów i wydechów, wyprostowana sylwetka, oddychanie przeponowe i automatycznie opada stres. (pomocny może się okazać np. smartwatch, czy aplikacja na telefon).
Jakoś tak wyszło, że dość łatwo przychodzi nam troszczenie się o innych, a tak duży problem sprawia nam troszczenie się o siebie. A przecież każdy z nas jest najważniejszy. To nie egocentryzm. Dzieci podrosną, mąż, żona – nie mamy gwarancji, że zawsze będzie przy nas. Choroba, tragiczna smierć, rozwód, nie wiemy, jak będzie wyglądała nasza przyszłość. Możemy się oczywiście starać, pracować, ale są rzeczy, które naprawdę nie są od nas zależne. Osadzenie w sobie to bezpieczna inwestycja.
„Niewiele zdarza się w życiu takich sytuacji, które można naprawić nie troszcząc się o siebie i nie dążąc do zaspokojenia swych potrzeb, natomiast wiele sytuacji ulega poprawie, jeśli zaczynamy się troszczyć o siebie i zaspokajać swoje potrzeby.”
Często przeze mnie cytowana Natalia de Barbaro w „Czułej przewodniczce” pisze, że troska o siebie to właśnie dopuszczenie do głosu tej często głęboko skrywanej dzikiej dziewczynki, tej radosnej, żwawej, cieszącej się z małych rzeczy, tej promiennej i do szpiku kości prawdziwej. Ile masek przyszło nam nałożyć przez te wszystkie lata, wiemy tylko my same. Tak więc kiedy zaopiekujemy się naszą dziką dziewczynką, kiedy do głosu dopuścimy Czułą Przewodniczkę, która będzie ją wspierająco prowadzić, albo inaczej mówiąc nasz Wewnętrzny Dorosły zaopiekuje się naszym Wewnętrznym Dzieckiem, wtedy właśnie okażemy sobie troskę i zaczniemy żyć w coraz większej harmonii.
Wiem, że kiedy jest się na początku tej drogi, może się to wydawać trochę pokręcone, albo nazbyt uduchowione. Jednak pamietajmy, że jest to proces, rozwój. Dziś możemy czegoś nie rozumieć, może być to dla nas śmieszne, dziwne, a później okazujemy się być zdumieni, ile pozytywnych zmian wniosło to do naszego życia.
Jak troszczysz się o siebie? Pytasz o to siebie – czego mi teraz trzeba?, co sprawi, że poczuję się teraz lepiej? Mówisz o swoich potrzebach swoim bliskim? Czy raczej z bólem serca udajesz, że wszystko jest w porządku, żeby czasem nikt nie powiedział, że znowu wymyślasz?
Postaraj się codziennie zadać sobie podobne pytanie choćby jeden raz. Troszcz się o siebie. ❤️
*Wszystkie cytaty pochodzą z książki Melody Beattie „Koniec współuzależnienia”.