IMG 5987 scaled 1

Mnie już nie ma, jesteś Ty – o zatraceniu siebie w związku

Zakochanie, motyle, pierwszy pocałunek i ta niemożność nasycenia się sobą nawzajem. Ciągle jest za mało – za mało rozmów, za mało pocałunków, za mało czasu spędzanego razem. Nic więc dziwnego, że będąc na takim emocjonalnym haju łatwo można „odlecieć”. Jedni nazywają to zakochaniem, strzałą Amora, piorunem sycylijskim, a wreszcie inni mówią o zmianie „chemii” mózgu, czy rządzącej wówczas fenyloetyloaminie.

Madry czlowiek powinien wiedziec ze zdrowie jest jego najcenniejsza wlasnoscia i powinien uczyc sie jak sam moze leczyc swoje choroby

Co ciekawe, faktycznie stan zakochania powoduje zmiany w naszym zachowaniu, co spowodowane jest właśnie wysokim stężeniem fenyloetyloaminy. W odpowiedzi na stan zakochania pojawia się ona w organizmie człowieka nagle i w dużym stężeniu. Substancja ta budową podobna jest do amfetaminy i działa na organizm pobudzająco.

Brak apetytu, problemy z zasypianiem, problemy z koncentracją, ogólne rozkojarzenie i te słynne motyle w brzuchu. Jak zatem widać, stan zakochania wpływa na nasze zachowanie, nasze odczucia i reakcje. Potocznie mówi się, że osoba zakochana patrzy na obiekt swoich uczuć przez różowe okulary. Faktycznie tak jest. Chodzi o to, że nasz „rozkojarzony” mózg widzi to, co chce widzieć. A wtedy chcemy widzieć tylko te dobre rzeczy:)

A więc stan zakochania rządzi się swoimi prawami, i choćbyśmy się zapierali rękami i nogami, nie unikniemy takich reakcji naszego organizmu. Po prostu nie jesteśmy w stanie tego kontrolować. Zatem ta niemożność nasycenia się drugą osobą, nacieszenia się nią jest całkowicie normalna. Powiem więcej – uważam, że jest to świetny czas, taki niewinny, wyjątkowy i ulotny. No właśnie, jest on ulotny, bo kiedyś w końcu nasz mózg się uspokoi, nie będziemy stale zalewani endorfinami i dopaminą. I całe szczęście, bo gdyby tak nie było, to zakochanie oznaczałoby nic innego, jak postradanie zmysłów:)

Kiedy się zakochujemy siłą rzeczy skupiamy się na tej jednej, jedynej osobie. W odstawkę idą nasi przyjaciele, znajomi. Nikt i nic się nie liczy:) Przez pierwszy moment jest to ok, ale co potem? Potem przychodzi pierwsze rozczarowanie (bo te różowe klapki spadły nam z oczu) i trzeba się komuś wypłakać. Najczęściej jest tak, że koleżanki to świetnie rozumieją, bo jest to normalne i większość z nas tak ma, więc każda psiapsia nie zrobi o to afery:)

Niebezpiecznie zaczyna się robić wtedy, kiedy zakochanie mija a my nadal zamykamy się tylko w ramionach mężczyzny. Tak jak każda kobieta potrzebuje kobiecej energii, tak każdy mężczyzna potrzebuje otaczać się testosteronem. I nie tylko po to, by wypić piwo, ale po to, by porozmawiać, spojrzeć na coś z męskiej perspektywy, albo po prostu poprzebywać w męskim gronie. Podobne przyciąga podobne, a gdyby tak uogólnić, to oni są bardzo podobni:) Choć tak różni, oczywiście:)

Tak samo mamy my, kobiety. Nikt nie zrozumie kobiety tak, jak druga kobieta i nikt nie zrozumie matki tak dobrze, jak druga matka. Koniec kropka, bez dyskusji:) Ja też myślałam, ok, ok, ale my jesteśmy inni, my to jesteśmy wyjątkowi, my to się rozumiemy tak, że hej! Yyyyy, ok, zmądrzałam, zrozumiałam:) Siła sióstr i te sprawy bardzo mi obecnie przyświecają!:)

Tak więc nie jest zdrowe, gdy zamykasz się tylko na swojego faceta. Nie jest to dobre ani dla ciebie, ani dla niego. To działa w ten sposób, że ty, prędzej, czy później poczujesz się niezrozumiana i samotna w tym związku, ale nie będziesz miała za bardzo komu o tym powiedzieć, bo twoje przyjaźnie się rozluźniły, a on poczuje się przytłoczony twoją kobiecą energią i ucieknie do swej jaskini. Jasne, zakochujemy się, potem przeradza się to w miłość, tworzymy fajny, zdrowy związek, ale nie da się być szczęśliwym, spełnionym człowiekiem, kiedy odgradzamy się od reszty świata.

Myślę, że większość z nas boi się tego, że kiedy zajmiemy się sobą i swoimi kobiecymi sprawami, oddalimy się od naszego mężczyzny. On pójdzie w swój świat, a my w swój. Może nawet obawiamy się tego, że przegapimy moment, w którym naprawdę oddaliliśmy się od siebie.

Nie ma milosci bez wolnosci

Po sobie wiem, że nie jest to prawdą. Jasne, trzeba zachować we wszystkim umiar i nie uciekać nagle od faceta, no bo przecież jestem kobietą, to muszę otaczać się samymi kobietami. Chodzi o to, by wiedzieć, pamiętać, że jak chcesz się wygadać, ponarzekać sobie na siebie samą, dzieci, pogodę, czy słabe włosy, to zadzwoń do koleżanki. Tak już jest, że my się po prostu lepiej rozumiemy. A potem, kiedy ty już się wygadasz, to poczujesz się lepiej sama ze sobą, i na pewno będziesz miała lepszy nastrój. A kiedy ty masz lepszy nastrój, to udziela się to przecież innym:)

Jest jeszcze taka kwestia, że kiedy zaczynamy się odgradzać od innych, już nawet nie tylko naszych koleżanek, ale ogólnie od naszych znajomych, to zaczynamy tracić taką zdrową granicę. Zwłaszcza my kobiety mamy tendencje do dogadzania innym i do poświęcania się. Kiedy mamy blisko siebie inne kobiety, kiedy mówimy im, co nas gryzie, to wówczas jest szansa, że gdy się zapomnimy i za bardzo będziemy chciały być idealną partnerką, matką, to taka nasza przyjaciółka może nam przypomnieć, że w tym wszystkim zapominamy o najważniejszej osobie, czyli o sobie samej.

2

To, że on nie lubi sztuki wysokiej, nie oznacza wcale, że nie możesz chodzić do teatru sama, czy ze znajomymi, to, że ty nie lubisz orientalnej kuchni nie oznacza, że on nie może sam, czy ze swoimi znajomymi iść na ramen.

Ponoć spora grupa kobiet nie lubi, kiedy jej partner dobrze spędza czas ze swoimi znajomymi, bez niej. I teraz trzeba zadać sobie pytanie dlaczego? Moje ulubione zdanie brzmi: „Każdy bez wyjątku problem ma ostateczne źródło w nas samych.” Zatem kluczem w odpowiedzi na to pytanie jest to, jak ja czuję się sama ze sobą. Skoro mam problem z tym, że mój partner dobrze spędza czas z innymi, nie robiąc przy tym nic złego, to ja chcę mieć go na wyłączność, chcę go zamknąć w naszej klatce i mieć tylko dla siebie. A to jest egoistyczne i świadczy o moim niskim poczuciu własnej wartości.

jung

Jeśli widzisz, że za bardzo zafiksowałaś się na „my”, to zajmij się teraz trochę bardziej sferą „ja”. Tak to już zresztą jest, że balansu trzeba szukać, trzeba go tworzyć i o nim pamiętać. Na wszystko jest też czas, i na te lepsze, i na te gorsze dni. Nie próbuj nic na siłę, wykorzystuj szanse, które się na twojej, waszej, jego drodze pojawiają i mądrze z nich korzystaj. 🙂

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *